, , , ,

Salsa rozgościła się w moim ciele. Opowieść Jowity

Nie przypominam sobie tańca w dziecięcych marzeniach, pamiętam natomiast, że uwielbiałam śpiewać i chyba z tym związane były moje najwcześniejsze plany. Pragnęłam zostać piosenkarką. Zawzięcie trenowałam przed lustrem, trzymając w dłoni dezodorant „Basia” . Nie zniechęcił mnie nawet pan od muzyki, „genialny” pedagog, który powiedział, że ryczę jak koza.

O tańcu chyba nigdy nie myślałam, byłam raczej pulchniutką, mało zwinną dzieciną. Jako nastolatka, gdy odzyskałam „formę”, polubiłam tańczenie lub raczej ruszanie się w rytm muzyki. Niemniej jednak lekcje tańca nie przyszły mi wtedy jeszcze do głowy.

Prawdziwa przygoda z tańcem zaczęła się dużo, dużo później. Po długim urlopie macierzyńskim chciałam zrobić coś dla siebie. Zaczęło się od zajęć na festiwalu ”Dojrzewalnia Róż”. Uczestniczyłam w różnych warsztatach, przede wszystkim psychologicznych. Tak trafiłam do Reginy Wolskiej na choreoterapię. Zaczęłam brać udział w zajęciach. Trochę rozmawialiśmy, trochę tańczyliśmy. Chodziłam na te wspaniałe zajęcia i z czasem poczułam, że taniec bardzo mnie porusza, że dociera gdzieś głęboko, bardziej niż rozmowa, zwierzenia, niczego nie przekłamuje, że pozwala mi odkrywać siebie w sposób naturalny, bezboleśnie.

Zaczęłam szukać zajęć tanecznych, ale nie kursów, tylko takich, które pozwolą mi na swobodny ruch. Ruch, który cieszy, do niczego nie zmusza i taki, który polubi moje ciało.

Tak znalazłam 11. Dom. Zadzwoniłam, a Ania powiedziała, że na razie jeszcze nie wie, czy zbierze się grupa chętnych. Rozmawiałyśmy, opowiedziała mi o swoim pomyśle na zajęcia, a ja, że skoro problemem jest grupa, to ja przyprowadzę koleżanki. Koleżanki przyprowadziłam, one odeszły, a ja zostałam do dziś.

Pokochałam Anię, salsę i to, co mi ten taniec robi. Salsa od razu jednak rozgościła się w moim ciele, zabierała je kawałek po kawałku – moje lęki, ograniczenia, smutki i problemy. Niektóre zabrała na dobre, inne eliminuje na bieżąco od razu lub powolutku, ale zawsze skutecznie. Tańcząc odkryłam, że ciało i umysł to jedno, czuję, że jestem albo jestem, bo czuję… Taniec zmienił mnie, moje postrzeganie świata i ciągle je zmienia na jaśniejsze, spokojniejsze, pewniejsze i lepsze.

A Ania? Ania tą moją salsą po prostu jest. Rozkołysana, uśmiechnięta, promienna, słoneczna. Jest jak ciepły wiatr, kiedy wychodzę z zimnego morza, jak ognisko, rosa na porannej trawie, jak kąpiel w górskim stawie w upalny dzień w Paradzie po prostu… jestem jej wdzięczna, że pojawiła się wtedy na mojej drodze i że jest na niej do dzisiaj. Zawsze, gdy potrzebuje tańczyć, to Ania tam jest.

Opowiedziała Jowita. Zapisała Olga