O wodzie……

Od jakiegoś czasu myśli moje krążą, skupiają się wokół wody. Być może to z powodu niedawnego pobytu nad morzem, którego dawno nie widziałam,    a może spacery nad Odrą i patrzenie jak woda płynie…a może upał i częste pragnienie…albo znak, że potrzebuję samotności, zatrzymania się…

„Zatrzymałam się” dzisiaj na kilka godzin. I nic.
Kolejny raz czytam wiersz, który znalazłam wczoraj, zmoczony deszczem, na Wzgórzu Polskim.

Napisał go Jacek Podsiadło. Oto on :

ÓSMY WIERSZ EKOZOFICZNY

Nim wszedłem do strumienia zdjąłem buty, by ich nie zamoczyć.
.
Chciałbym pojąć siebie. Wspominam więc czasy,
gdy byłem kaczką, małpą, obywatelem pierwotnym:
nieelegancko jadłem i sam musiałem stawiać
prognozy meteo. Czas niósł mnie swobodnie.
Waśnie z sąsiednią wioską, walka na dziryty,
to było wojną światową. Świat nie wykraczał
poza półkole rzeki i góry z drugiej strony.
Z mojego ciała znikało owłosienie i coraz bardziej
odsłaniało wrażliwą skórę.
.
Nim wszedłem do strumienia zdjąłem buty, by go nie zabrudzić.
.
Nauczyłem się krzesać ogień i opanowałem sztukę stenotypii.
Odkryłem trzy źródła świętej mocy: wodę, słońce i wiatr.
Zmieniłem energię kinetyczną w mechaniczną i dalej, w elektryczną.
Podglądałem okiem mikrokamery frykcyjne ruchy tłoka w głębinowej pompie.
Sam jestem maszyną sterowaną z dali i napędzaną mieszaniną uczuć.
Oglądałem się, bo stamtąd przychodzi nauka: oto wychodzę z rzeki,
błony cofają się spomiędzy moich palców, mozolnie zmierzam ku małpie.
i nie jest nią pełne lęku: kim jestem.
.
Nim wszedłem do strumienia zdjąłem buty, by woda, piasek i moje ciało
stanowiły jedno.