Kilka słów o naszym weekendzie w górach z ćwiczeniami Feldenkraisa i Qigongiem
Basia Starzyńska
Może to przez to, że przyjechaliśmy do Antoniowa w przeddzień Prima Aprilis – dnia żartów, cały pobyt był wyjątkowy. Na początku wiosny temperatura powietrza była jak w środku lata. Żaby rozpoczęły rechot, żmije wylegiwały się na drodze a ptaki najpiękniej wyśpiewywały swoje trele. Pąki krzewów i drzew całkiem śmiało otwierały się do słońca. W każdej chwili zmieniał się kolor otoczenia. Zieleniało nam w oczach!
Dobrze się stało, że Paweł rozpoczął lekcje Feldenkraisa od ćwiczenia oczu. Powolne, proste ruchy gałek ocznych, w prawo, w lewo, do góry, w dół, blisko, daleko… Był czas na obserwowanie, jak ten ruch nam wychodzi, ile nas, podłącza się do tego działania. W ciszy, spokojnym obserwowaniu, czuję większe napięcie twarzy, podniebienia, żuchwy, języka. Dlaczego używam tak dużo części ciała, skoro pobudzam tylko jeden element ? Po wielu powtórzeniach, kolejnych wskazówkach i wielu przerwach na odpoczynek, udaje mi się wyeliminować nadmiar napięć i spokojnie podążać z ruchem gałek ocznych. Później, kiedy jestem na spacerze, sprawdzam to doświadczenie… powoli omiatam wzrokiem otoczenie, badam, czy gdzieś w ciele pojawia się jakieś napięcie, po kilku powtórzeniach czuję już tylko oczy. Działa.
Lubię w tych lekcjach to, że uczą nas jak zmieniać wyuczone nawyki, które są przyczyną bólu i wielu chorób. Pokazują wiele sposobów zmiany tych nawyków, a tym samym służą zdrowiu. Widać było po zajęciach, jak wielu z nas, czuło się lepiej, miało większe zakresy ruchów. To zadziwiające, że jedna mała subtelna zmiana w sposobie poruszania ciała, wywołuje tak potężną zmianę w odczuwaniu samego siebie. Daje uczucie lekkości i zachwytu, że tak mało, czyni tak dużo.
Ale to jeszcze nie wszystko w Dniu Żartów. Pierwszy raz w tym roku, dzięki figlom aury mogliśmy na świeżym powietrzu poćwiczyć Qigong. Połączeni z niebem, ziemią i całym dobrodziejstwem Natury, w powolnych ruchach Lecącego Żurawia, całym ciałem łączyliśmy sie z energią życia…
Życzliwość gospodarzy Białego Domu, pyszna kuchnia i ogólna wygoda, dopełniały tę sielankowa atmosferę.
Dziękuję Ani i Beacie za stworzenie całej tej sytuacji, tak pięknej i pożytecznej.
Asia Starżyk
Siedzimy przed białym domem na drewnianych „kanapach” grzejąc się leniwie w wiosennym słońcu i snując rozmowy o „byle czym”. Ktoś poszedł na spacer w góry, ktoś inny wrócił, ktoś przybiegł zdyszany i zdumiony że tu tak nierówno… ktoś jeszcze siedzi nad strumieniem i robi zdjęcia żabom. W pewnej chwili młode cudne dziewczę w sukience zaczyna „taniec na linie” po belce zawieszonej nisko nad trawą. Ktoś chce zatrzymać tę chwilę, bo wygląda to nieziemsko – „czy ktoś ma aparat? No smartfona chociaż?” Patrzymy po sobie – nikt nie ma przy sobie telefonu, i tak nie ma zasięgu. Cudnie.
Dorota Fankulewska
Zauważam, że po zajęciach widzę intensywniej, spostrzegam dookoła więcej szczegółów. I to nie tylko świata zewnętrznego. Poszerzyło mi się pole widzenia spraw i problemów. Zmienił mi się punkt widzenia. To, co wydawało się skomplikowane stało się jasne i łatwe.